Czy ładowanie telefonu w tramwaju może być niebezpieczne? Na co zwrócić uwagę?

Wiele osób z chęcią korzysta z publicznych ładowarek, które coraz częściej pojawiają się w polskich miastach. Może nas to uratować w sytuacji, gdy nasza bateria jest na wyczerpaniu, a my jesteśmy poza domem. Ale niektórzy boją się, że te urządzenia mogą być wykorzystane przez hakerów, by włamać się do naszego urządzenia. Ale czy zagrożenie naprawdę jest tak poważne?

Publiczne ładowarki – nowe okazje dla hakerów?

Ostatnio wiele polskich miast instaluje porty USB czy kable, dzięki którym możemy poza domem podładować nasz telefon. Znajdziemy je na przystankach lub dworcach, a czasami nawet w autobusach i tramwajach. Ale czy korzystanie z nich na pewno jest bezpieczne? Niektórzy zdają się mieć poważne wątpliwości. Ale o jakie zagrożenie mogłoby chodzić?

 

fot. Shutterstock

Juice jacking – włamanie na nasz telefon

Zagrożenie polega na tym, że ktoś mógłby zdobyć dostęp do naszego urządzenia poprzez publiczny port. W ten sposób miałby możliwość kradzieży naszych danych, wgrania złośliwego oprogramowania i dokonania innych szkód. Zagrożenie to badały zresztą służby Stanów Zjednoczonych i Francji, a samo zjawisko ma nawet swoją nazwę – "juice jacking". Czy oznacza to, że ładowanie w tramwaju zawsze wiąże się z ryzykiem? Okazuje się, że nie.

Jak zabezpieczyć telefon?

Pamiętajmy, że sam fakt podłączenia telefonu do kabla nie jest równoznaczny z przyznaniem do niego pełnego dostępu. Gdy to robimy, zwykle dostajemy komunikat pytający nas, w jaki sposób chcemy wykorzystać port. Możemy wybrać opcję przesłania plików, ale też samo ładowanie. Ta druga opcja uniemożliwi przesłanie na nasz telefon jakichkolwiek treści.

Niemniej jednak trzeba pamiętać, że kradzież danych osobowych jest jedną z plag XXI wieku. Dlatego zawsze należy zachować ostrożność, regularnie zmieniać hasła i nie instalować czy uruchamiać na naszych urządzeniach nieznanych aplikacji.

Oceń ten artykuł 0 1