Dramat w rodzinie Kasi Moś. Zmarł jej dziadek. "Trzy godziny czekał w karetce pod szpitalem"

Pogrążona w żałobie Kasia Moś, reprezentantka Polski na Eurowizji z 2017 roku, poinformowała w mediach społecznościowych o śmierci swojego dziadka. Piosenkarka napisała w sieci o okolicznościach jego śmierci w dobie koronawirusa.

View this post on Instagram

Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły... pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej - Barbarze Bujarze- Kania . Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten , w związku z panującą sytuacją nie chciał go przyjąć . Dzwoniła do nas abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary , jej przemiły głos pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu. Podziękowania również dla pana Adama Tyrały. Kolejne dobre dusze to panie z @hospicjumcordis Jolanta Grabowska- Markowska i Pani Urszula Miąsko. Pani Ula ma w sobie tyle spokoju, ciepła , a przede wszystkim wielkie pokłady prawdziwego człowieczeństwa. Po każdym telefonie do pani Uli zastanawiałam się jak to jest możliwe... W dobie gdy ludzie są dla siebie raczej delikatnie rzecz ujmując nieprzychylni, my zetknęliśmy się z takim dobrem i to nie jeden raz. Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem ale dzięki Wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis, dziękuję , że dzięki Wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu. Szczególne podziękowania kierujemy na ręce przyjaciela domu - Doktora Andrzeja Goldsztajna !!!!!! Cała nasza rodzina pragnie jeszcze gorąco podziękować za opiekę nad dziadkiem przemiłym paniom z domu seniora. #stanisławpanaś

A post shared by Kasia Moś (@kasiamos_official) on

Nie żyje dziadek Kasi Moś

Kasia Moś, która w 2017 roku reprezentowała Polskę na Eurowizji z utworem „Flashlight”, przekazała za pośrednictwem mediów smutną informację o śmierci jednej z najbliższych jej osób. Piosenkarka opublikowała na Instagramie dwa obszerne wpisy, w których wspomina zmarłego dziadka Stanisława i opisuje ostatnie dni jego życia. Jak ujawniła Moś, jej dziadek został zabrany przez karetkę do szpitala. Tam jednak nie chciano go przyjąć ze względu na obecną sytuację w związku z epidemią koronawirusa. Mężczyzna zmarł 31 marca.

Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły… Pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej – Barbarze Bujarze-Kania. Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten, w związku z panującą sytuacją, nie chciał go przyjąć. Dzwoniła do nas, abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary, jej przemiły głos, pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu

– napisała Moś w mediach społecznościowych.

Piosenkarka podziękowała także innym osobom, które opiekowały się jej dziadkiem w ostatnich dniach jego życia.

Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem, ale dzięki wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis, dziękuję, że dzięki wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu

– zaznaczyła.

Kasia Moś żegna zmarłego dziadka

W kolejnym wpisie w mediach społecznościowych Kasia Moś podzieliła się ze swoimi obserwatorami wspomnieniami związanymi ze zmarłym dziadkiem. Udostępniła kilka nagrań z hospicjum, w którym spędzał jesień życia.

Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu

– podkreśliła piosenkarka.

Nazywaliśmy go „Stanley Serwis”, bo większość rzeczy naprawiał sam, jego 40-letnia, biała dacia wszystko miała na sznurku. Gdy na tylnym siedzeniu pociągnąłeś za rączkę skakanki, to otwierał się bagażnik. Był miłośnikiem pisania urzędowych pism. Pilnowania czy zapłaciliśmy czynsz i straszenia, że dostaniemy nakaz eksmisji, i wylądujemy na hasioku (śmietniku). Był bardzo ciepłym człowiekiem, ale potrafił też pięknie przeklinać, wtedy słowa na k… i s… nie schodziły mu z ust. Opowiadał kawały o górnikach. Interesował się polityką i sportem. Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko, więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób. Dziadzio Stasio odszedł 31 marca w Hospicjum Cordis

– napisała Kasia Moś.

View this post on Instagram

Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu. Dziadzio Stasio zabierał nas na spacery do parku. Najpierw szliśmy na tawki (chuśtawki) , a potem pokazywał nam drzewa i uczył ich nazw. Opowiadał o mrówkach, jak niezwykłe tworzą społeczności, o wilkach, które wiążą się w pary na całe życie, o pingwinach na Madagaskarze. Dziadek odbierał nas ze szkoły, chodził na wszystkie popisy, po każdym mówił - „Zagrałaś lepiej niż Rostropowicz” , a ja przecież ledwo trzymałam smyczek... Rano przynosił nam bułki, dzwonił dzwonkiem w bardzo charakterystyczny sposób, namolne krótkie naciśnięcia... Nauczył mnie robić łódki z papieru, uczył nas matematyki, chemii i fizyki ( szkoda, że z takimi matołkami przyszło mu pracować). Pokazał jak obierać ziemniaki. Robił najlepsze domowe frytki i jabłka w cieście. Gdy przychodził do nas byliśmy zawsze przygotowani ; pełna lodówka i szafka słodyczy. Dziadek cały czas musiał coś „mielić” w buzi. Gdy zapytany czy coś chce, mówił - „Niekoniecznie” , to znaczyło , że chce. Dowiedzieliśmy się też paru ciekawostek , że Nutella zrobiona jest z czarnych ślimaków, a Coca- Cola z gwoździ . Jego ulubionymi cukierkami były Werther’s Oryginal, ewentualnie „mordoklejki” . Kochał muzykę klasyczną, szczególnie dźwięk skrzypiec- „Albert Einstein po jednym z koncertów Yehudi Menuhina podszedł do niego i powiedział „ Teraz wiem, że Bóg istnieje”- takie historie nam opowiadał. Nazywaliśmy go „Stanley serwis”, bo większość rzeczy naprawiał sam, jego 40 letnia , biała Dacia, wszystko miała na sznurku. Gdy na tylnim siedzeniu pociągnąłeś za rączkę skakanki, to otwierał się bagażnik. Był miłośnikiem pisania urzędowych pism. Pilnowania czy zapłaciliśmy czynsz i straszenia , że dostaniemy nakaz eksmisji, i wylądujemy na hasioku (śmietniku) . Był bardzo ciepłym człowiekiem ale potrafił też pięknie przeklinać wtedy słowa na k... i s.... nie schodziły mu z ust. Opowiadał kawały o górnikach. Interesował się polityką i sportem. Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko , więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób. Dziadzio Stasio odszedł 31 Marca w @hospocjumcordis

A post shared by Kasia Moś (@kasiamos_official) on

Oceń ten artykuł 0 0