Hanna Lis o walce z chorobą: "Ból rano, ból wieczorem, ból w nocy"

Hanna Lis zdecydowała się na osobiste i mocne wyznanie: Ostatnio w mediach społecznościowych zamieściła obszerny i emocjonalny wpis, w którym wspomniała swoją walkę z endometriozą. Wszystko po to, by ostrzec pozostałe kobiety i zachęcić je do częstszych badań.

Szczere wyznanie

View this post on Instagram

Dziś przykre słowo na „E”. ENDOMETRIOZA. Przy okazji mojego postu o in vitro, dostałam od Was mnóstwo wiadomości. Od Was, wspaniałych dziewczyn toczących nierówną walkę z ENDO. Gdy kilka lat temu wzięłam udział w programie, w którym opowiedziałam o swojej blisko 20-letniej walce z chorobą, gratulowano mi, że„przyznałam się” do ENDO. Jakby to było coś wstydliwego? Do niczego się nie ”przyznałam”, bo choroba to żaden wstyd. Na ENDO cierpi około 10 procent populacji kobiet. Czyli mniej więcej 300 milionów (!) na świecie. A jednak pozostaje jedną z najrzadziej diagnozowanych i leczonych. Ja miałam oczywiste symptomy odkąd skończyłam 16 lat, ale lekarze koncertowo je bagatelizowali. Bywało, że „leczyli” zastrzykami z opioidów, żebym mogła przetrwać „te dni”. Wybitny ginekolog nie zareagował, gdy kolejna, ciąża, okazała się nierówną walką z własnym organizmem. Dopiero, gdy po drugim cesarskim cięciu pojawiły się, trzymając sie terminologii lekarskiej, „zmiany lite”, ktoś wreszcie wpadł na to, ze to może być endometrioza. I dalej nic. „Nie będziemy oszpecać pięknego brzuszka, to nic groźnego”, powiedział lekarz zapytany, czy nie można tego po prostu wyciąć. Wiec męczyłam się przez kolejnych kilka lat. Ból rano, ból wieczorem, ból w nocy. Kiedy wreszcie wzięto mnie na stół, było już za późno na laparoskopię. Operacja, w pełnej narkozie, trwała blisko 3 godziny. A rekonwalescencja po niej 2 miesiące. Bo ktoś kiedyś pokpił sprawę. Dziś jestem zdrowa. Od 10 lat żyje bez bólu. Miałam też fenomenalne szczęście, ze choroba nie odebrała mi szansy na macierzyństwo. Dziewczyny: świadomość ENDO, nawet wśród lekarzy jest żenująco niska. Nie dajcie się zbyć. Pytajcie, naciskajcie, nalegajcie na badania. Mamy: nie dajcie sobie wmówić, ze to normalne, kiedy Wasza nastoletnia córka wyje z bólu! Że „tak ma być” i że „to minie” z wiekiem. Walczmy o swoje zdrowie! Ściskam Was czule i trzymam za Was kciuki! #endometriosisawareness #endometriosis #womenempowerment

A post shared by Hanna Lis (@hanna_lis) on

Hanna Lis nie boi się otwarcie mówić o swoich przekonaniach i przeżyciach; ostatnio dziennikarka powróciła do tematu endometriozy, czyli heterotopowej lokalizacji błony śluzowej jamy macicy. To niezwykle dokuczliwa choroba, objawiająca się silnymi bólami, a cierpi na nią ok. 10% kobiet. Teraz żona Tomasza Lisa postanowiła otwarcie opowiedzieć o swojej walce z wspomnianym schorzeniem po to, by ostrzec inne panie – często bowiem pierwsze objawy tej przypadłości pozostają niezauważone i bagatelizowane również przez samych lekarzy: tak właśnie było w przypadku prezenterki.

Ogromny ból

Hanna Lis na swoim instagramowym profilu zamieściła dość obszerny wpis, w którym ujawniła, że walka z endometriozą trwała przez długi czas:

„Ja miałam oczywiste symptomy odkąd skończyłam 16 lat, ale lekarze koncertowo je bagatelizowali. Bywało, że „leczyli” zastrzykami z opioidów, żebym mogła przetrwać „te dni”. Wybitny ginekolog nie zareagował, gdy kolejna, ciąża, okazała się nierówną walką z własnym organizmem. Dopiero, gdy po drugim cesarskim cięciu pojawiły się, trzymając się terminologii lekarskiej, „zmiany lite”, ktoś wreszcie wpadł na to, ze to może być endometrioza”

– przyznała gwiazda, dodając, że z wiedzą tą nic jednak nie zrobiono:

„Nie będziemy oszpecać pięknego brzuszka, to nic groźnego” - , powiedział lekarz zapytany, czy nie można tego po prostu wyciąć. Wiec męczyłam się przez kolejnych kilka lat. Ból rano, ból wieczorem, ból w nocy. Kiedy wreszcie wzięto mnie na stół, było już za późno na laparoskopię. Operacja, w pełnej narkozie, trwała blisko 3 godziny. A rekonwalescencja po niej 2 miesiące. Bo ktoś kiedyś pokpił sprawę.”

Apel do kobiet

Na szczęście historia Hanny Lis zakończyła się pozytywnie – dziennikarka przyznała bowiem, że jest już zdrowa, a od dziesięciu lat żyje bez bólu. Na koniec swojej wypowiedzi zaapelowała do czytających jej słowa kobiet:

„Dziewczyny: świadomość ENDO, nawet wśród lekarzy jest żenująco niska. Nie dajcie się zbyć. Pytajcie, naciskajcie, nalegajcie na badania. Mamy: nie dajcie sobie wmówić, ze to normalne, kiedy Wasza nastoletnia córka wyje z bólu! Że "tak ma być" i że "to minie" z wiekiem. Walczmy o swoje zdrowie!”

Pod postem szybko pojawiło się sporo komentarzy, w których wiele pań dziękowało prezenterce za ten wpis i dzieliło się swoimi doświadczeniami.

„Dziękuję @hanna_lis za ten wpis. Jest nas w sieci coraz więcej (…)”

„Dziękuję za tak ważny post”

„Straszna choroba. Trzymajmy się laski!”

Hanna Lis obecnie jest mamą dwóch córek: 19-letniej Julii i 17-letniej Anny. Ostatnio w mediach społecznościowych skomentowała również informacje na temat planowanego ograniczenia dostępności do metody in vitro: gwiazda mocno skrytykowała projekt.

View this post on Instagram

Mode:#makeup @wikaanna

A post shared by Hanna Lis (@hanna_lis) on

Oceń ten artykuł 3 1

Ogólna ocena Hanna Lis o walce z chorobą: "Ból rano, ból wieczorem, ból w nocy" to: 75% / 100%, uzyskana z: 4 głosów.