Kuba Wojewódzki zmiażdżył Michała Figurskiego w swojej książce. Dziennikarz odpowiada

Na tę publikację czekaliśmy z niecierpliwością. Kilka tygodni temu Kuba Wojewódzki zapowiadał swoją autobiografię tymi słowami: "Pisałem ją sześć lat i myślę, że warto było. Zawsze uważałem, że książki celebrytów to g**no i pewnie dlatego nigdy nie zostałem celebrytą. Mając 55 lat chyba warto podsumować pierwszą połowę". Minęło kilka dni - i zgodnie z założeniami - w Internecie zaczyna robić się gorąco.

Intymna spowiedź króla TVN-u?

Informacja o przewrotnej autobiografii kilka tygodni temu zelektryzowała media i wszystkich fanów Wojewódzkiego. Dziennikarz nie raz przyznawał, że gardzi podobnymi pozycjami wychodzącymi spod pióra innych celebrytów, jednak zaznaczył, że on sam nie zalicza się do tego grona. Dziś już wiadomo, że "Nieautoryzowana biografia" nie przejdzie bez echa. Do tej pory skomentowało ją już kilku bohaterów pojawiających się w książce (m.in.: Anna Mucha, Agnieszka Chylińska czy Marta Żmuda-Trzebiatowska), szczególnie emocjonalnie odniósł się do zawartych w niej treści na swój temat Michał Figurski.

Wszystkie żarty mają swoje granice

Relacja dawnych przyjaciół i współpracowników została opisana w wyjątkowo niewybrednych słowach przez Wojewódzkiego. Dziennikarz postanowił nie poprzestawać na przytoczeniu kilku anegdotek z życia towarzyskiego... Wojewódzki na kilkunastu stronach dość żarliwie ocenił przeszłość, teraźniejszość i przyszłość byłego współprowadzącego "Poranny WF".  

Michał Figurski zjawił się w moim życiu niespodziewanie. Nasze wspólne losy przypominają tory kolejowe po trzęsieniu ziemi. Serdecznie się zaprzyjaźniliśmy, by po kilku latach serdecznie się na sobie zawieść.

Przywołam tu przykład naszego wypadu do Chicago. Michał jeszcze zanim skrzydlata maszyna sięgnęła granic, już bałamucił jakąś emigrantkę co zaowocowało wspólnymi  wypadami do wychodka na papierosa. Później swój celownik wykierował w kierunku słynnej wówczas aktorki z serialu „Na dobre i na złe” zakończone ustrzeleniem.

Nie było w tym specjalnej logiki, bo był już wówczas szczęśliwie żonaty, a szukanie w jego życiu logiki to jak szukanie kukułek w „Locie nad kukułczym gniazdem.

Figur to znakomity materiał na kumpla albo gitarzystę zespołu punkowego: otwarty, pozytywny, życzliwy, lubił wypić jak anestezjolog – do utraty przytomności. Trochę moim zdaniem za mało czytał, ale może wszystko co ważne zdążył wyczytać przed zawarciem ze mną znajomości. Pamiętam jak kiedyś odwiedziłem go w chacie, w której w największym pokoju stał stół bilardowy, a na półce z książkami stała tylko jedna książka.

Jak Mick Jagger i Keith Richards

Prawem autora jest kreowanie we własnym dziele świata w zgodzie z własnym wyobrażeniem. Wojewódzki korzysta z niego z niesamowitą precyzją również w tym wątku. Zadaje niewątpliwie bolesne ciosy, na które niewiele osób zostawiłoby bez odpowiedzi. Autobiografia w tym wydaniu wydaje się również idealnym gruntem na podsumowanie przeszłości i pokazanie tego, co - prawdopodobnie - przez lata było ukrywane.

Michał ma też, prawie jak każdy z nas w swojej mózgoczaszce, małą piwniczkę do przechowywania rzeczy niewygodnych. Małości, zawiści i niezdrowej rywalizacji. Michał miał problem z byciem drugim, tym drugim od Wojewódzkiego. To było najgłupsze w jego karierze, że zaczął się ścigać i to nie wiadomo czy ze mną czy z przyrostem naturalnym własnych problemów.

Nie potrafił sobie wybaczyć, że nie jest liderem w tym duecie. Pod koniec współpracy byliśmy w takich stosunkach jak Mick Jagger i Keith Richards. Ten sam zespół, występ, ale inna garderoba, także mentalnie.

Wszyscy zastanawiali się co takiego zrobiłem Michałowi po słynnej aferze z paniami z Ukrainy. A raczej tego czego nie zrobiłem. Oceniano moją lojalność, wierność oraz oddanie, nie mając pojęcia ilu złośliwych, gorzkich i nieuczciwych wywiadów udzielił mój partner. Kpił z faktu, że ja nie mam rodziny, a on ją ma i kocha, jest dobrym tatą. Nikt nie zadał sobie pytania, gdzie byłby dziś, gdyby nie rozpoczął współpracy ze mną. Z perspektywy tego co mu się przytrafiło nie powinienem może zadawać tego pytania.

Michał swoje życie prywatne spi***lił koncertowo, a dziś robi to także z życiem zawodowym.

"Najlepszym lekarstwem na udany związek jest ZDRADA"

Nie trzeba było długo czekać, by Figurski odniósł się do tego, co możemy znaleźć w autobigrafii Wojewódzkiego. Mimo, że posługiwał się mniej jadowitym językiem - trudno pozbyć się wrażenia, że panów łączyła żarliwa relacja - bez niej prawdopodobnie żaden z nich nie poświęciłby tyle siły, czasu i energii na poetycką potyczkę i podsumowanie dawnych dziejów zdaniami wielokrotnie złożonymi. Figurski postanowił do sprawy podejść z wyrafinowanym spokojem, jednak nadal da się odczuć, że między dziennikarzami tlą się żarzące wciąż emocje...

Według definicji: autobiografia to utwór piśmienniczy, którego tematem jest własne życie autora. Czym jest autobiografia, wiemy – i z całą pewnością nie jest to kronika towarzyska. Rozumiem jednak, że czasem uboga treść zasadnicza i potrzeba nadania jej rozgłosu połączona z marketingowymi zobowiązaniami uzasadnia odstępstwa od norm i reguł formalnych. Ciężar gatunkowy dzieła stanowi ważność i rola opisywanych w nim zdarzeń i osób, dlatego przyjmuję jako ogromne wyróżnienie fakt, że autor w tym utworze poświęcił aż piętnaście stron mojej skromnej osobie, co niewątpliwie zobowiązuje mnie do popełnienia przynajmniej jednej, co też niniejszym czynię.

Przyznaję, że zabieg udowadniania światu własnej wielkości poprzez małość innych jest mi już dobrze znany i nie budzi we mnie żadnych kontrowersji, choć uważam go za średni i godny bardziej kolorowych pism dla gospodyń domowych niż wielostronicowych publikacji wydawniczych, ale w myśl tak zwanej licentia poetica: kto autorowi zabroni?

(...) Wyjaśnijmy to raz na zawsze pro publico bono, by nie męczyć już naszą sprawą nikogo i uciąć raz na zawsze spekulacje o naszych rzekomych zażyłościach.

(...) Zawsze wolałem kumpli od pochlebców, ale nie mnie oceniać Twój gust tak bardzo zawiedziony wizytą w moim domu. Wybacz, że podejmowałem Cię w salonie, gdzie książki nie służyły za fototapetę, bo zawsze uważałem, że są do czytania, a nie pokazywania i cytowania – taki drobny, różniący nas niuans leksykalny, jakich między nami wiele. Jadalnia – nie biblioteka, mieszkanie – nie apartament, samochody – nie fury, kobiety – nie lachony, pieniądze – nie worki hajsu, robota – nie kariera, radiowy poranek – nie rzekoma polityczna misja, wspólny interes, a nie megalomania. Każdy z nas urządził się w swoim, odrębnym świecie, ale stworzyliśmy także ten wspólny i wzorem innych par budowaliśmy go na przeciwieństwach – nasz toksyczny związek, udany z pozoru, bo przecież wychowywaliśmy wspólnie potomstwo, kochane potomstwo, wobec którego mieliśmy różnie oczekiwania. (...) Być może trwalibyśmy tak przy sobie jeszcze długo, bo naprawdę fajnie było i naprawdę było warto, ale w myśl starej zasady, że najlepszym lekarstwem na udany związek jest ZDRADA, udało się to wszystko skutecznie rozpieprzyć.

"Wolę być głupim z nadzieją, niż beznadziejnie mądrym"

Michał Figurski w swojej odpowiedzi do Wojewódzkiego (i wielu czytelników) postanowił odnieść się do większości zarzutów. Dał nam "drugą stronę medalu". Jednak po zestawieniu tych dwóch wypowiedzi pojawia się pytanie, na które każdy z czytelników musi odpowiedzieć sobie sam: czy ta dyskusja ma sens? Dziennikarz zapewnia, że również pracuje nad autobiografią, jednak zamierza do niej podejść podręcznikowo, zgodnie z definicją i uszanowaniem odbiorców, by nie dostarczać im kolejnej kroniki towarzyskiej. 

Pewnie pamiętasz, że tego wieczoru, kiedy u mnie gościłeś, na koniec spotkania radośnie wstawieni obrzucaliśmy się śmieciami. Szkoda, że lata lecą, a nas dalej bawią te same zabawy, tylko śmiechów jakoś nie słychać. Dzisiaj piszesz o moim życiowym upadku, ale nic nie udowadnia niesłuszności tej tezy bardziej, niż głośny wk***w zorientowany na ludzi u boku, u których i dzięki którym dziś swoje sukcesy osiągam w życiu osobistym i zawodowym Mam tylko w całej swej naiwności nadzieje, że nikomu z nas nigdy do głowy nie przyjdzie te nasze wspólne sukcesy opisać… bo jak mawiał Dudek: „wolę być głupim z nadzieją, niż beznadziejnie mądrym”.

P.S. Na zakończenie dodam, że jako Twój zawistny cień i wór, który, jak zawsze powtarzałeś, dźwigałeś przez lata, też popełniam autobiografię, w której opisuję choroby, z którymi przez lata przyszło mi się zmagać. Przykro mi, ale jestem zmuszony Cię poinformować, że mimo całej mojej do Ciebie ogromnej słabości, sympatii i sentymentu, nie znajdziesz się w niej pod literą „W”, ani nawet pod „CH”.

I obiecany cytat: „Przyjacielu, niech bogowie otaczają Cię troską, a Junona nadal przymyka oko na Twe bezeceństwa. Niech skóra Twych niewolnic będzie gładka, a sen /.../ twardy i spokojny”.
 

Cały tekst Michała Figurskiego znajdziecie TUTAJ.

Oceń ten artykuł 0 1