Nieproszony gość na kanapie w salonie? Ten mężczyzna nie spodziewał się takiego lokatora! [WIDEO]

Riaan Nysschen, który kilka miesięcy temu przeprowadził się do domu na terenie Afryki Południowej z pewnością nie spodziewał się, że będzie miał nieproszonych lokatorów. Pewnego dnia usłyszał w salonie nietypowy dźwięk czegoś, co spadło na jego kanapę. Gdy poszedł sprawdzić, co się stało – poznał jednego z nich. O swojej historii opowiedział proftalowi thedodo.com.

Dom z małymi lokatorami

Mężczyzna przeprowadzając się latem wiedział, że w okolicach domu pojawiają się zwierzątka z rodzaju galago. Te małe ssaki żyją w bliskich relacjach z innymi osobnikami. Pasją Nysschena jest obserwowanie i fotografowanie zwierząt w ich naturalnym środowisku, więc wizja dodatkowych mieszkańców na strychu - skąd dochodziły szmery i piski - nie stresowała mężczyzny. Wszystko zmieniło się pewnego popołudnia...

„W domu mieszkało kilka dorosłych galago, ale po czasie zacząłem także słyszeć piski ich małych dzieci. Raczej widywałem je z daleka, bo nie chciały się do mnie zbliżyć. Pewnego dnia to się jednak zmieniło”. 

Niesamowite znalezisko

„Usłyszałem dźwięk czegoś, co upada na kanapę. Poszedłem sprawdzić i zobaczyłem na niej urocze maleństwo"... Z poddasza wprost - całe szczęście - na kanapę spadł maleńki galago. „Ten maluch był naprawdę piękny, a do tego taki maleńki. Zastanawiałem się, co zrobić dalej. Znienawidziłbym siebie, jeśli okazałoby się, że przez ten incydent matka go odrzuci. Wiedziałem jednak, że muszę spróbować oddać go jego mamie. Wiedziałem, że jestem cały czas obserwowany z góry, a musiałem jakoś przekonać te zwierzaki, że nie chcę zrobić im krzywdy. Postanowiłem umieścić malucha na kuchennym blacie, żeby zobaczyła go jego mama. I tak też się stało”.

Rodzina w komplecie

"Kilka sekund później przybiegła i zabrała to, co należy do niej” - przyznaje w komentarzu do zdjęć z tego zdarzenia zamieszczonych na swoim Facebooku. Riaan bardzo chciał pomóc maluchowi, jednak wiedział, że musi ono wrócić do rodziny. Jedynym sposobem było odłożenie go w bezpieczne miejsce - skąd matka mogłaby je zabrać. Co ciekawe, od lata ta sytuacja powtórzyła się już nie raz. Mężczyzna przyznaje, że zwierzątka chyba nie czują się z nim źle i wiedzą, że nic im nie grozi nawet, gdy jakiś maluch się "wymknie" z gniazda.

„Nigdy nie zapomnę tej sytuacji. To że im pomogłem, było dla mnie oczywiste. Każdy dobry człowiek powinien tak postąpić. Myślę, że jestem dobrym współlokatorem. Cóż, w końcu to te zwierzaki mieszkały tu pierwsze. To są żywe stworzenia i należy im się szacunek. Naprawdę uwielbiam obserwować je z dołu i pomagać w potrzebie. Mam szczęście, że mam tak fajnych współlokatorów”.

Oceń ten artykuł 0 0