Ostrzelał drona, który sprawdzał szczelność izolacji. Potem oblał go jeszcze wodą

42-letni mieszkaniec warszawskich Bielan ostrzelał z wiatrówki drona. Urządzenie, które zaatakował, nie było jednak żadnym intruzem czy zabawką zwiadowczą sąsiada. Jego zadanie polegało na sprawdzeniu szczelności izolacji budynków.

zdjęcie ilustracyjne, fot. Shutterstock/Dmitry Kalinovsky
zdjęcie ilustracyjne, fot. Shutterstock/Dmitry Kalinovsky

Widok dronów unoszących się nad ziemią wciąż może być zaskakujący dla niektórych osób, ale jeszcze bardziej szokujące wydaje się zachowanie 42-letniego mieszkańca warszawskich Bielan. Mężczyźnie najwyraźniej nie spodobała się obecność urządzenia, które – paradoksalnie – dbało o jego komfort i bezpieczeństwo.

Zniszczył drona, który badał szczelność izolacji budynków

Spółdzielnia mieszkaniowa zdecydowała się na nowoczesny sposób sprawdzenia szczelności izolacji swoich budynków, zlecając firmie zewnętrznej wykonanie zadania przy użyciu drona. Jednak to, co miało być rutynową kontrolą, przerodziło się w scenę niczym z filmu akcji. Podczas pracy operator urządzenia doświadczył bowiem nieoczekiwanych przeszkód.

Zleceniodawca rozpoczął wykonywanie usługi, gdy po chwili usłyszał cichy odgłos przypominający strzał, zaraz po tym kolejny strzał i komunikat o uszkodzeniu drona i awaryjnym lądowaniu. Chwilę później, kilka centymetrów od drona, z siódmego piętra na ziemię upadła torebka foliowa z wodą

– przekazała podinsp. Kozłowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa V.

24-latek usłyszał zarzut

Okazało się, że za atakiem na drona stał 42-latek, który użył w tym celu wiatrówki. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez urządzenie, co umożliwiło szybką identyfikację sprawcy.

Policjanci niezwłocznie zajęli się sprawą i zatrzymali mężczyznę, któremu następnie postawiono zarzut uszkodzenia mienia. Szacunkowa wartość strat wyniosła aż 45 tysięcy złotych, co daje wyobrażenie o skali szkód związanych z uszkodzeniem nowoczesnego drona.

Mieszkańcowi warszawskich Bielan za popełnione przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Co skłoniło go do takiego zachowania? Tego na ten moment nie wiadomo.

Ukarano go mandatem, bo jechał 39 km/h. Dostał zaproszenie na kawę od burmistrza
Wykroczenia drogowe nie zawsze kończą się tylko mandatem. Czasem można dostać... zaproszenie na kawę od burmistrza. Tak właśnie zdarzyło się we włoskiej Bolonii, gdzie nowe limity prędkości wywołały niemałe kontrowersje.

Źródło: RMF MAXX/PAP

Oceń ten artykuł 0 0